Wczoraj snuliśmy się po Lysefjorden. Nazwa w tłumaczeniu z norweskiego oznacza jasny fiord i ma związek z jasno zabarwionymi skałami granitowymi leżącymi po obu jego stronach. Wysokość klifów nierzadko przekracza 1000 m. Nie zwiedziliśmy całych 42 km długości fioru, ale podziwialiśmy widoki, piliśmy wodę z wodospadu Hengjanefossen, a niektórzy nawet się w nim wykąpali z bukszprytu! Obejrzeliśmy Preikestolen z poziomu wody. Mimo dzielących nas 604 metrów i tak wyglądał imponująco.
Na nocleg wybraliśmy Revså kai. Idąc stąd na Preikestolen można oglądać pozostałości kolejki linowej, którą transoprtowano materiały do budowy schroniska Preikestolhytta. Obecnie do schroniska wiedzie droga, która skraca i ułatwia wędrówkę turystom – można do tego miejsca dojechać autobusem. Natomiast stara przystań została odnowiona.
3/4 naszej załogi chwilę po świcie wybiera się na wędrówkę starym, długim, wymagającym szlakiem. 1/4 pozostaje na straży jachtu – co wyraźnie jest zalecane w locji. Przepływające jednostki wywołują w tym miejscu naprawdę duże zafalowanie. Zdublowane cumy to konieczność.
Wędrowcy po 15km lądują na szczycie (powiedzmy, że szlak nie jest idealnie oznaczony, widocznie chodzi nim obecnie zbyt mało osób). Po odstaniu w kolejce do zdjęcia, upamiętniają trudy swojej wędrówki i wracają na jacht. Przeczekujemy burzę i w drogę!



















