Wcześnie rano wypływamy. O 1030 cumujemy na miejscu, ogarniamy się i wyruszamy na długi spacer. Zaczynamy oczywiście od Małej Syrenki. O dziwo nie ma pod nią tłumów i bez problemu robimy sobie całą serię pamiątkowych zdjęć.
Potem ruszamy w stronę Nyhavn. To urocze miejsce, ale o tej porze roku bardzo zatłoczone. Chciałabym odwiedzić je w październiku, albo w kwietniu.
W kanałach odnajdujemy jedno z najmniej znanych dzieł sztuki. Pod wodą ukryte są rzeźby Mermana i jego siedmiu synów, nawiązujące do tradycyjnej duńskiej bajki. Niestety woda nie jest wystarczająco przejrzysta aby zrobić im zdjęcie.
Udajemy się jeszcze na wieżę widokową Tarnet w pałacu Christiansborg. Widać z niej Øresundsbroen, czyli most nad Sundem.
Przechodzimy najstarszą kopenhaską uliczką i udajemy się do parku Tivoli. Zanurzamy się w bajkowym świecie pełnym zabawy i magii. Gdy upał odpuszcza oglądamy przedstawienie na scenie w parku. Chyba mentalnie niezbyt się odnajdujemy. W przedstawieniu ciągle ktoś kogoś klepie po tyłku, albo bije po twarzy, wywołując śmiech tłumu… Pomijając różnice w poczuciu humoru, przedstawienie jest całkiem sympatyczne.
Na jacht wracamy późnym wieczorem podziwiając małe ciasne uliczki.
Jutro zwiedzamy dalej 🙂











