Rano pobudka, jajecznica (niedziela w

Rano pobudka, jajecznica (niedziela w końcu) i ruszamy na dalsze zwiedzanie. Nie ma, że bolą nogi. Najpierw szybko wracamy w rejony centrum, żeby odwiedzić sklep Lego, który nam wczoraj zamknęli, gdy się zasiedzieliśmy w Tivoli. Jesteśmy pierwszymi klientami! W dodatku dzieciaki załapują się na małą zabawę. Po odnalezieniu czterech znaczków na terenie sklepu dostają mikro zestawy w prezencie. Z żaglówkami!
Poniewaz wczoraj w kwestii zwiedzania była klasyka. Dziś podejście hipisowsko-hipsterskie. W końcu jakoś trzeba gruntować te lewackie cechy.
Zaczynamy od Christianii.
Łazimy sobie wśród kolorowych ludzi. Podziwiamy biżuterię (Lilka kupuje) i ciuchy (Jaśka kupuje i ja też)… Znajdujemy nawet miejsca, gdzie wyjątkowo można robić zdjęcia. Oczywiście przechodzimy przez uliczkę z lampionami 😀 No cóż. Jest popyt, to jest podaż.
Ja oczywiście odnajduję kolejnego malarza, w którego obrazach absolutnie się zakochuję. Marios Orozco zdecydowanie mógłby namalować mi coś do salonu!
Dzieciaki jeszcze zaliczają kąpiel na waleta w fosie. Nikt ich nie powstrzyma, jak zobaczą kogoś w wodzie, a my nie byliśmy zupełnie przygotowani na taką ewentualność.
Później kierujemy się spacerem wzdłóż kanałów. Tramwajem wodnym płyniemy do Reffen. To miejsce pełne tracków i stoisk z jedzeniem z całego świata. Na jego terenie działa nawet niewielki browar. Można tam smacznie zjeść za niewielkie (jak na Danię) pieniądze. Każdy z nas wybiera to co lubi i delektujemy się jedzeniem. Odpoczywamy w cieniu, pijemy piwo i zielone smoothie.
Wracamy na tramwaj wodny i decydujemy się popływać, żeby obejrzeć Kopenhagę od strony wody. Na jednym z końcowych przystanków dzieciaki zauważają ludzi kapiących się w kanale. Wskakują do wody w bieliźnie. Nikogo to nie dziwi. Wiele osób wkoło nas decyduje się na spontaniczne kąpanie.
Niespiesznie wracamy na jacht. Trzeba obgadać którędy wracamy do domu.
img 1

img 2

img 3

img 4

img 5

img 6

img 7

img 8

img 9

img 10