Od rana wykreślam punkty z listy. Sprawdzam wszystko trzy razy.
Zawartość apteczki, ilość ciuchów, ostatnia listę zakupów. Sprawa utrudniona, bo laski jeszcze pakują pokój przed remontem i co chwila grzebią w kartonach.
Zarządzam ostatnią kąpiel – żeby świeżości starczyło na dłużej. Tymek krzyczy z łazienki, że nie ma ciepłej wody. Odkrzykuję, co by umył tylko strategiczne miejsca. Laski dzielnie się myją nie komentując sytuacji.
Dzwoni znajomy, co lekko nam zazdrości. Gadam z nim przytrzymując telefon ramieniem i jednocześnie pakuję jaja, nici i igły, ostatnie leki, kosmetyki…
Lilka z Jasią kończą oporządzać kota i szczury. Całkiem niezły czas.
Szysza dzwoni, że już pędzi z roboty.
Włażę pod zimny prysznic. Jak kończę mycie pojawia się ciepła woda. No cóż, taka karma.
Znosimy bambetle do auta. Kolejny raz punktujemy listę. Jaśmina pyta:
-Tato, a jaki ja mam limit transferu danych?
Jestem w szoku. Prędzej bym się spodziewała, że będzie negocjować zabranie piątej książki.
Po drodze kupujemy owoce i warzywa.
Wpadamy na jacht, ształujemy wszystko na szybko. Dolewamy wody do zbiorników.
17:45 wypływamy. Kierunek Kłajpeda
🧭

