Najpierw padł akumulator w aucie.

Najpierw padł akumulator w aucie. Co znacząco utrudniło zrobienie ostatnich zakupów w czwartek. Ale pilnowałam, żeby spakować kaloszki i sprawdzić, czy mamy kaszę gryczaną na pokładzie.
Piątek był pod znakiem natłoku zajęć, ale dałam radę. Najpierw truchtem. Potem biegiem. Finalnie galopem.
Pranie nie doschło. Więc już na początku wyglądamy jak cygański tabor, bo się dosusza.
No ale finalnie płyniemy.
17:15 urlop czas start!
P.S. Przesądnym chcę tylko powiedzieć, że złamany paznokieć ze świeżym manicurem równoważy piątkowe rozpoczecie rejsu!
P.S2. Po chlebek mąż oczywiście zapomniał wysłać dzieci, ale olśniło go po drodze do klubu 🤣
P.S3. Na logu mamy szczęśliwe 777 mil! Dobra wróżba!
img 1

img 2