Ponieważ męża o 0500 rano obudził deszcz, to wypłynęliśmy niewiele później. Na celowniku wyspa Öja, która słynie z bunkrów z okresu zimnej wojny, które miały bronić Sztokholm przed ruskim najeźdźcą. Znajduje się tu też najstarsza szwedzka latarnia z 1678 roku. I ornitologiczny raj w trakcie migracji ptaków.
Marina jest niewielka. W zasadzie to takie przytulisko między skałami. Ale pełna cywilizacja. Jest nawet mikrosklepikobar, do którego jest całkiem blisko, raptem 3km, czyli 3/4 długości wyspy. Twardziele wybrali się w deszczu na piwo lub colę (w zależnosci od wieku).
Wyspę na codzień zamieszkuje 30 osób. Jestem ciekawa czy się lubią. Albo co robią jak się pokłócą, skoro nie ma tu miejsca na długi spacer…
Ja osobiście, pełna optymizmu, zaklinam pogodę, żeby mąż spał jednak dłużej… Do jutra!







