Møn wczoraj przywitało nas mgłą

Møn wczoraj przywitało nas mgłą i tłokiem w marinie. Na szczęście życzliwi ludzie wskazali nam miejsce, między swoimi jachtami, u szczytu pomostu. Odwdzięczyliśmy się piwem i opowieściami.
Poranek niestety nie przyniósł poprawy pogody. Jadąc autobusem na klify zastanawialiśmy się, czy uda nam się pokazać je dzieciom. Zdecydowaliśmy zacząć od muzeum. Bilet nie należy do najtańszych, ale można z nim wchodzić do muzeum wielokrotnie i jest ważny do końca roku. A co, może kiedyś jeszcze wyskoczymy na weekend 😉
GeoCenter Møns Klint to muzeum bardzo przyjazne dzieciakom, posiada wiele atrakcji, które zmuszają do aktywności, dotykania, sprawdzania i próbowania. Można samemu sprawdzić wpływ fal, albo sączenia się wody na klify, dotknąć lodowca, wypiętrzyć góry pchając lodowiec, pobiegać jak dinozaur, albo jak jaszczur, być archeologiem albo naukowcem z mikroskopem. Sprawdzić jak działa prąd wznoszący na ptaki. Dla odważnych gra VR, w której jest się orłem latającym przy klifach i polującym na gołębie.
Po muzeum obowiązkowa wycieczka. Prawie 600 schodów w dół. Klify z kamienistej plaży wydają się ogromne. Małe Szyszki widząc innych śmiałków, oczywiście nie odpuszczają i idą się kąpać. Spacerujemy wzdłuż klifu do drugich schodów, którymi wracamy na górę. Wzdłuż krawędzi klifów biegnie ścieżka z wieloma punktami widokowymi. Z GeoCenter wracamy ostatnim autobusem. Zaliczamy obowiązkowe lody i kolejne pływanie w morzu. Czas planować, gdzie popłyniemy jutro.
img 1

img 2

img 3

img 4

img 5

img 6

img 7

img 8

img 9

img 10

img 11

img 12