Ponieważ z samego rana nie ma szans na wypłynięcie ze względu na tłok i zamknięte wrota, nasze plany ulegają lekkiej modyfikacji. Decydujemy przestawić się do Hasle. Stamtąd też będzie dobrze wyruszyć dalej.
Hasle jak zwykle ma najlepsze kąpielisko. Dzieciaki szaleją w wodzie. Miasteczko jest dalej przerażające. Podczas spaceru spotykamy tylko jedną (!) osobę. Puste ulice robią dziwne wrażenie. Śmiejemy się, że to tylko scenografia do Truman Show. A ten jeden człowiek, to był statysta, który teraz dostanie po premii. Odwiedzamy muzeum silników, gdzie najfajniejsze są bloczki i śruby pod sufitem. Jasia w parku prawie wygrywa w szachy z Szyszą. Dziś idziemy szybko spać. Jutro długi przelot do Klintholm na Møn.



