Po wczorajszym intensywnym zwiedzaniu Visby czas na odrobinę relaksu.
Dziś niespiesznie odwiedziliśmy Muzeum Gotlandii. Nie spieszyliśmy się. Mieliśmy czas na zwiedzenie każdego zakamarka. Dotarliśmy nawet do jego piwnicy. Mieliśmy czas na budowanie z klocków średniowiecznych sklepień i na podziwianie biżuterii Wikingów. Mąż oczywiście ma niedosyt, o Wikingach było zdecydowanie za mało!
Odwiedziliśmy też Visby Glasblåseri, gdzie zakupiliśmy owce na zamówienie, a oprócz tego spędziliśmy czas na podziwianiu pracy.
Rzecz niesłychana, udało nam się też zabłądzić do Katedry 😉 Luteranie mają inne podejście do sprawy, więc przy okazji można się tam napić kawy i zjeść ciasteczko. W środku na fortepianie ktoś gra ragtime Scotta Joplina “The Entertainer”. Atmosfera mało kościelna. Nikt nie szepcze, czyjeś dziecko raczkuje pod ołtarzem.
Po południu obowiązkowe kąpanie w morzu. Późnym wieczorem ostatni spacer, żeby zapamiętać Visby nocą. Dzieciaki się cieszą, bo spotykamy jeża.
Rano wyruszamy w stronę domu.













